Zaloguj się Załóż konto
Polish (Poland)English (United Kingdom)

Koniec przecen alkoholu w Wielkiej Brytanii

Rząd ogłosił we wtorek, że zakaże sprzedaży trunków poniżej kosztów. Puszka piwa będzie kosztować co najmniej 41 pensów, butelka wina - 2,41 funtów. Co roku w związku z problemami alkoholowymi do szpitala trafia niemal milion Brytyjczyków. Czy reforma ograniczy te statystyki?

MSW przewiduje, że nowe przepisy wejdą w życie w kwietniu. Wymagają jeszcze zgody parlamentu, ale wydaje się to formalnością, bo popierają je i rządzący konserwatyści, i - przynajmniej co do zasady - opozycyjna Partia Pracy.

W praktyce zakaz sprzedaży poniżej kosztów oznacza, że cena alkoholu nie może być niższa od sumy akcyzy i podatku VAT. Ten drugi wynosi 20 proc., pierwsza zależy od pojemności butelki i mocy trunku oraz stawki podatku. Ministerstwo podaje przykłady: piwo 440 ml o mocy 4 proc. - minimum 41 pensów, wino 750 ml o mocy 12,5 proc. - 2,41 funtów, wódka 0,7 l o mocy 37,5 proc. - 8,89 funtów.

Nowe przepisy będą obowiązywać zarówno małe sklepiki, jak i supermarkety. Zwłaszcza te ostatnie kuszą klientów promocjami, w których przy hurtowych zakupach ceny lecą na łeb na szyję. Niekiedy puszka piwa kosztuje mniej niż butelka wody.

Resort szacuje, że zmiany pozwolą zaoszczędzić rocznie 5,3 mln funtów na opiece zdrowotnej. Co roku w związku z problemami z alkoholem do szpitali trafia bowiem blisko milion Brytyjczyków. Aż trzech na czterech mężczyzn i cztery na pięć kobiet przekracza czasem zalecane dzienne normy spożycia alkoholu. A naprawdę ostre picie zdarza się połowie dorosłych.

Władze liczą też, że spadną statystyki przestępstw popełnianych przez pijanych. Odpowiedzialny w MSW za sprawy prewencji Norman Baker powiedział, że budżet traci na nich aż 11 mld rocznie.

Eksperci obawiają się jednak, że zakaz promocji nie wystarczy. Szef organizacji Alcohol Concern Eric Appleby nazwał reformę "śmiechu wartą, zwodniczą i niemal niemożliwą do wprowadzenia". - Raporty wskazują, że będzie ona miała wpływ tylko na 1 proc. produktów sprzedawanych w sklepach i supermarketach i nie zmieni cen większości napojów alkoholowych podsuwanych bezczelnie młodym ludziom. Rząd marnuje czas, bo międzynarodowe badania pokazują, że tak naprawdę potrzebujemy wprowadzenia minimalnych cen za jednostkę alkoholu - mówi cytowany przez "Guardiana" Appleby.

Gabinet Davida Camerona nosił się z takim zamiarem, ale ostatecznie zrezygnował. Ten model rzeczywiście szedł dalej - w proponowanej wersji oznaczał np., że jedna trzecia pinty średniej mocy piwa (czyli właśnie 1 jednostka) kosztowałaby nie mniej niż 45 pensów.

Zarzucenie projektu ściągnęło na Camerona gromy aktywistów antyalkoholowych, którzy sugerowali, że premier uległ lobby producentów trunków. "British Medical Journal" ujawnił niedawno, że od 2010 r. pracownicy ministerstwa zdrowia byli na 130 spotkaniach z przedstawicielami koncernów alkoholowych i supermarketów. Niektóre odbyły się po zakończeniu oficjalnych konsultacji projektu ustawy.

Konserwatyści boją się takich oskarżeń jak ognia, bo nie chcą być postrzegani jako partia dbająca przede wszystkim o interesy wielkich firm i lekceważąca zwykłych obywateli.

Jednak zakaz promocji raczej nie pomoże im w odpieraniu ataków, bo uderzy przede wszystkim w najbiedniejszych, których nie stać na dobre alkohole. Inna sprawa, że w ograniczonym stopniu może rzeczywiście poprawi zdrowie Brytyjczyków. Nawet jeśli dotyczy tylko 1 proc. produktów - dokładnie 1,3 proc. - to i tak 220 mln litrów alkoholu w skali roku...


Źródło:wyborcza.pl
-
 
Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca! Zachęcamy do odwiedzenia naszego Facebooka, Twittera i YouTube. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.


Czytaj poprzedni artykuł:
Najgrubsze obszary Anglii
 Czytaj następny artykuł:
Londyńczycy mają dość zagranicznych milionerów.