Zaloguj się Załóż konto
Polish (Poland)English (United Kingdom)

Postawią pomnik słynnemu polskiemu włóczędze?

wd2367736tramp-josef-staw.jpgOd śmierci Józefa Stawinogi, który przez ponad 30 lat mieszkał w namiocie na rondzie w Wolverhampton, minęły już dwa lata. Mężczyzna nadal gości jednak w pamięci lokalnych mieszkańców. Uważają, że należy mu się pomnik.
Fundusze na posąg odlany z brązu zbiera stojąc na ulicy w przebraniu mieszkaniec Wolverhampton, Greg Rudevics. Ma długą rozczochraną brodę. Ubrany jest w wytarty stary płaszcz, a w ręku trzyma miotłę. Tak właśnie miasto zapamiętało polskiego bezdomnego.

31-letni Greg Rudevics, którego rodzina pochodzi z Polski, ma nadzieję, że ten znajomy obrazek wzruszy mieszkańców i sięgną do portfeli. Fundusze zamierza przeznaczyć na budowę posągu z brązu. Ma on przedstawiać Józefa Stawinogę w skali 1:1.

- Samochody zwalniają, a niektórzy kierowcy nawet przejeżdżają obok mnie dwa razy. Jak na razie odzew jest dobry. Wspierają mnie pracownicy councilu. Przynieśli mi termos i parasol – opowiada dziennikarzom Greg.

Józef Stawinoga znany jako „tramp Fred” był polskim żołnierzem, który po wojnie trafił do Wielkiej Brytanii. Po nieudanym małżeństwie porzucił swój majątek i wybrał pustelniczy tryb życia. Przyczyny swojego wyboru zabrał do grobu. Po jego śmierci jeden z bliskich znajomych Stawonogi stwierdził, że podczas wojny był on Niemieckim kolaborantem, a być może nawet esesmanem, i w ten sposób chciał odkupić swoje winy. Tym rewelacjom zaprzeczyło jednak zarówno Centrum Szymona Wiesenthalla, jak i major Antoni Rudzki, który tuż po wojnie demobilizował oddział Stawinogi.

Przez 30 lat swego pustelniczego żywota „Tramp Fred” zyskał mnóstwo przyjaciół a nawet „wyznawców”. Niektórzy członkowie lokalnych wspólnot Hindu i Sikh’ów uważali go nawet za „świętego męża”. Na początku października 2007, na miesiąc przed śmiercią, na jego stronie w internetowym portalu społecznościowym Facebook, Stawinoga miał ok. 4000 popierających go „przyjaciół”.

„Tramp Fred” zmarł w ostatnich dniach października 2007 roku. Po jego śmierci okazało się, że na koncie, które założyły mu pracownicy samorządu, aby mógł pobierać zasiłek, przez trzydzieści lat nazbierała się spora suma. Stawonoga ani raz nie odebrał należących mu się pieniędzy. Żył tylko z tego, co ofiarowali mu przechodnie. Spadek trafił najprawdopodobniej do rodziny bezdomnego.

Źródło: onet.eu
-
 
Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca! Zachęcamy do odwiedzenia naszego Facebooka, Twittera i YouTube. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.


Czytaj poprzedni artykuł:
Wzrost bezrobocia w dużych miastach
 Czytaj następny artykuł:
Dwa tysiące funtów na nowe auto