czesc:)
na dzien dobry na lotnisku musielismy wylozyc 45 euro na taksowke (odleglosc od lotniska do hotelu tylko 15 km!!!!), bo przez opoznienie samolotu juz nie bylo mozliwosci zlapania autobusu do Montpelier a stamtad autobusu do La Grande Motte. kupa taksowkarzy pod lotniskiem a moze tylko dwoch cos dukalo po angielsku. punkt informacji na lotnisku slaby i nie przydatny. kobieta tam pracujaca niezbyt mila i jeszcze mniej pomocna w dodatku tez slabo znajaca angielski. nie miala nawet zadnyh map zeby nam dac. w zasadzie to nie wiemy co ona tam robila
po wyjsciu z samolotu pogoda byla bardzo podobna do tej w anglii. mocno wialo, bylo zimno i zaczynalo kropic. ale za to kolejne 3 dni byly skwarnym upalem
La Grande Motte to nadmorska miejscowosc niewielka ale ladna. jak to nad morzem:duzy port z jachtami i zaglowkami, promenada a przy niej restauracje, bary i sklepiki, niecodzienny widok blokow mieszkalnych w ksztalcie piramid.
Miejscowość La Grande Motte porownalabym do miejscowości nad naszym Bałtykiem, z tą różnicą że w Polsce nie rosną palmy.
troche świata juz zwiedzilismy i mamy porownanie np pod wzgledem cenowym. no i stwierdzilismy ze francja jest droga (wystarczy spojrzec na ceny taksowek). zawsze przywozimy sobie pamiatki z podrozy jak i kupujemy tez drobiazgi rodzinie, no ale tym razem bylo z tym bardzo ciezko. wiem, ze to kwestia gustu, ale tam naprawde bardzo ciezko bylo znalezc cos ciekawego w małym wyborze w dodatku za rozsadne pieniadze. ceny w restauracjach tez byly dosyc spore.
z La Grande Motte pojechalismy autobusem do miejscowosci niedaleko naszej - Le Grau-du-Roi. urokliwe misteczko, duzo zywsze niz to w ktorym my mieszkalismy. po drodze jest miejsce w ktorym mozna zobaczyc rozowe flamingi. w strone powrotna wrocilismy piechotka brzegiem morza do naszej miejscowosci. spacerowym krokiem zajelo to mniej wiecej niecala godzinke. plaza przy morzu piaszczysta i szeroka.
w La Grande Motte jest punkt informacyjny i tam mozna dostac mape np samego La Grande Motte, ale okolicznych miejscowosci juz nie, co nas zdziwilo bo w innych krajach zawsze byly dostepne. w tym jednym przypadku nawet w miare mozna bylo sie z kobietka dogadac po angielsku.
w La Grande Motte znalezlismy dwa markety - Lidl i Super U.
ostatniego dnia pojechalismy do Montpellier ale zbytnio nie zwiedzalismy, bo bylismy w drodze na lotnisko. doszlismy do wniosku, ze rownie dobrze do francuzow mozna mowic po polsku bo angielskiego nie znaja i wcale im to nie przeszkadza. nawet w hotelach. w naszym (i nie tylko bo sprawdzalismy) kobieta w recepcji nie rozumila nas praktycznie wcale a sama jak cos mowila to po francusku, wtracajac co dziesiate slowo lamana angielszczyzna. kierowcy autobusow tez nie znaja angielskiego. rozklady autobusow na przystankach sa dziwne i ciezko je zrozumiec. oczywiscie wszystkie objasnienia do godzin jazdy itp tylko po francusku.
z gory sorki za chaotycznosc tej wypowiedzi. dla zainteresowanych w razie pytan prosze na priv.