..hmm..straszna choroba..przestraszna..to bylo dobre 3 lata temu..spędziłam z nią cały rok..moja towarzyszka na 365 dni,na najgorsze,zmarnowane dni w moim życiu..a wszystko dzięki pani Depresji..do momentu tego pamiętnego roku nie sądziłam,że taka historia i taka "znajomośc"moze mieć miejsce w moim życiu..moje poukładane i ukierunkowane na mój własny sposób życie nagle straciło nogi i nie mogło już dalej iść..straciło siłe i motywacje do dalszej egzystencji,bytu..upadło i nie było w stanie sie podnieść..a wraz z nim ja-jego właścicielka..prowadziłam od tego momentu podwójne życie..to na zewnatrz-fałszywe,gdzie starałam sie nie dać po sobie poznać,że coś w moim życiu sie zmieniło..i to wewnątrz,puste,ciemne,wołające milczeniem o pomoc..to,które cierpiało strącone w matrwą,mroczną uliczke życia,w ślepą uliczke..
..bez światła,bez mocy,bez uśmiechu wegetowałam w ogrodzie mroku i zrezygnowania..nie wprowadzałam nikogo do mojego gardenu..nikt nie wiedział co sie ze mną dzieje i czy wogóle coś sie dzieje..a było coraz gorzej..na początku ulge przynosiły mi łzy..potem nie byłam już w stanie płakać..pustka wypełniała mnie powoli po brzegi..co bedzie gdy już to nastąpi??co dalej,co sie ze mną stanie??czy coś bedzie miało jeszcze sens??
..to pytanie pojawiło się pewnego poranka..musiałam wyglądać strasznie,gdyż szef na mój widok zapytał co sie stało..ja zaskoczona odp.nic..ale uśmiech nie pojawił sie na mojej twarzy i nie poparł tej odpowiedzi..zrozumiałam,że jeśli czegoś ze sobą nie zrobie to nie pojawi sie już nigdy..nie pracowałam tego dnia..za namową szefa wzięłam wolne aby dojść do stanu używalności..zadzwoniłam do mojej pściółki..spotkałam sie z nią wieczorem..musiałam w końcu z kimś pogadać o moim "wspaniałym"życiu i o mojej towarzyszce ..
..centrum miasta..tłum ludzi..nie mogłam i nie byłam w stanie czekać aż usiądziemy gdzieś same..zaczęłam od słonych kropli dawno nie spływających po moich policzkach-od łez..od słów,których tak bałam sie wypowiedzieć..cieszyłam sie,że w końcu wurzucam z siebie to z czym sama nie byłam w stanie sobie poradzić..usłyszałam:"dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz?"..wiedziałam,że sie spóżniłam .. o cały rok..
..wracając do domu płakałam już łzami szczęścia..padał deszcz..a ja szłam oddalając się powoli od ślepej, mrocznej uliczki..znalazłam z niej wyjście i kierowałam sie teraz w kierunku światełka jeszcze w oddali..poczułam ulge..niesamowitą lekkość..ogromny ciężar spadł mi z serca..z czasem zaczęłam odzyskiwać siłe,motywacje,pewność siebie..moje życie znów stanęło na nogi..
..minęło już kilka lat od tej historii..teraz jestem szczęśliwa..poukładałam swoje życie od nowa..mam przy sobie osobe,którą kocham..ciesze sie życiem i nie chce tracić już ani dnia na towarzystwo depresji..
..jeśli coś podobnego wam sie przydarzy w życiu nie czekajcie..mówcie..krzyczcie..niech was usłyszą tłumy..to pomaga..
..a cień przeszłości..niech pozostanie przestrogą..
..pozdrawiam wszystkich.. :