Luiza, to teraz będzie z zupełnie innej beczki...
est... Leukocyt
słucham, oczy szeroko otwarte...
kiedyś uważałem, że requiem Mozarta to wyżyny niedostępne,
a tu,
est... Esbjoern Svenson Trio,
gwiazda na firmancie współczesnej muzyki jazzowej,
nagrody... słodycze...
i nagle Leukocyt...
a zaraz potem informacja,
że Esbjoern Svenson nie żyje,
wypadek przy nurkowaniu... w zeszłym roku,
zabolało, kochałem to co robią,
ale dopiero dziś wpadł mi w ręce Leukocyt...
przesłuchałem, raz, drugi... eh...
minął prawie rok,
przejrzałem recenzje...
niemal wszystkie można na jedna półkę położyć,
nie mam zdania,
jedna najbardziej zaskoczyła,
Marcin Sobesto z PiN radio,
można się spodziewać, że fachowiec,
nie mowie, że mi się wszystko podoba w PiN radio,
ale jednak przynależność do klanu Trzcińskich zobowiązuje,
a tu taka recenzja,
panie Marcinie,
wstyd,
inne, zaskakujące nie znaczy słabe!
nie dosłownie tak pan napisał, wiem,
ale cala pana recenzja da się sprowadzić do jednego,
nie mam zdania.
kazali napisać to napisałem,
panie Marcinie... nie dziwna tylko genialna,
nie wiem czy stworzona w obliczu śmierci, choć wszystko na to wskazuje,
jedyne porównanie dla mnie to Requiem Mozarta...
które dla mnie jest szczytem twórczości Wolfganga którego całym sercem kocham,
Leukocyt jest równie genialny,
może krzyk kogoś kto stoi w obliczu śmierci,
a może po prostu geniusz Esbjorna,
miałem kiedyś dobrą koleżankę,
zmarła mając 25 lat, dokładnie w swoje urodziny,
śmierć pojawia się nagle,
możne powinniśmy być na nią przygotowani,
nie zawsze jest tak jak w kawale,
ze puka i jest mała,
i mówi nie boj się, ja tylko po chomika,
eh, miałem ciężki dzień, więc też i może bardziej mi się nastrój Leukocytu udzielił,
ale uwierzcie mi,
czegoś takiego jak dziś nie przeżyłem dawno,
to kolejny po requiem krok w muzyce,
potrzebny bardzo, choć możne nielicznym,
by poczuć smak życia,
choćby w takich sytuacjach gdy odchodzi ktoś bliski,
albo 25 letnia koleżanka chora na raka żołądka,
jak macie dola,
a lubicie czasem posłuchać czegoś innego,
i jesteście dość odważni,
to słuchawki na uszy,
heble na
max,
jak pod ręka butelka szkockiej albo i piwo,
to się nie krepujcie,
o winie nie wspominam, wszak do rodaków piszę,
zamknijcie oczy i pomyślcie o tym czym życie naprawdę jest,
potem dalej słuchajcie tego co najbardziej lubicie,
ale Leukocyt trzeba przynajmniej raz w życiu usłyszeć,
i mogę szczerze powiedzieć,
odrzucając cala otoczkę faktów,
to genialna muzyka,
może ktoś z Was ma akurat zły dzień,
wszystko na łeb się wali,
ale jednak czujesz że żyjesz
zamknij oczy i posłuchaj,
muzyki stworzonej przez człowieka,
który świadomie lub nie stał w obliczu śmierci,
człowieka który bez wątpienia był genialnym twórca,
Leukocyty, białe krwinki, odpowiedzialne za obronę organizmu,
Białaczka? AIDS? może tylko wyobraźnia artysty?
a tytuły utworów...
1. Decade 2. Premonition I. Earth 3. Premonition II. Contorted 4. Jazz 5. Still 6. Ajar 7. Leucocyte I. AB Initio 8. Leucocyte II. Ad Interim 9. Leucocyte III. Ad Mortem 10. Leucocyte IV. Infinitum
zmieniająca się muzyka,
od takiej którą znamy jako wcześniejsze est,
po ostatnią tytułową część, podzieloną na 4 fragmenty
AB Initio - od początku
Ad Interim (minuta ciszy na płycie) - tymczasowo
Ad Mortem - ku śmierci
Infinitum - ku wieczności
minuta ciszy, dzwony, odgłosy głębin...
a sama muzyka... niesamowita... przerażająca... i piękna...
trzeba posłuchać całości,
piorunujące wrażenie,
i jeszcze ten rozpadający się wyraz Leucocyte na okłdace,
a tu macie próbkę
http://www.youtube.com/watch?v=KSFkVOdi ... re=related
miłego słuchania...