Ucieczka czy podboj swiata

Luźniejsze tematy, ogólne dyskusje, rozmowy o wszystkim i o niczym

MężczyznaPostNapisane przez Lee » 22 wrz 2006, 15:20 Ucieczka czy podboj swiata

tutaj link do tekstu
ucieczka czy podboj swiata

Podoba mi sie ten tekst.
:mrgreen:
"Szansa spotkania interesujących ludzi mniej zależy od tego, gdzie się bywa, a bardziej od tego, kim się jest"
Najnowsza moja muzyczna produkcja !!!
http://leebham.wrzuta.pl/film/a9iLJU4XS ... video_edit
Avatar użytkownika
Lee
Stały Bywalec
 
 
Posty: 510
Wiek: 43
Dołączył: 2 maja 2006, 21:44
Lokalizacja: Birmingham
Reputacja: 3
Neutralny

MężczyznaPostNapisane przez Lukaas85 » 22 wrz 2006, 20:20 Re: Ucieczka czy podboj swiata

Buhaha! Jaki podboj swiata? Chyba po drodze!
UCIECZKA! Sami wiemy od czego, mnie szkoda slow.
What would Elvis do?
Avatar użytkownika
Lukaas85
Wtajemniczony
 
 
Posty: 1619
Wiek: 39
Dołączył: 20 cze 2006, 22:26
Lokalizacja: GłowaWłasnaOsobista
Reputacja: 1
Neutralny

PostNapisane przez KA i PE » 24 wrz 2006, 19:56 Re: Ucieczka czy podboj swiata

Lukaas85 napisał(a):mnie szkoda slow


ja wiem............... mysle ze kazdy troche ucieka a troche zdobywa. na pewno kazdy wyjezdzal z pl z nadzieja, pewny swych sil i mozliwosci. niejeden przeliczyl sie innym sie udalo lepiej albo gorzej.

je przerabialem temat emigracji jako 12 letni cholpak w 1984 roku. wyrwano mnie z szarej PRL i samolotem przetransportowano do frankfurtu nad menem. kolorowego, pelnego zachodnich aut i innych fajnych rzeczy. po 2 tygodniach polecielismy do stanow.............................. i nie ruszalem sie z tamtad przez nastepne 6 lat. zasymilowalem sie calkiem, zylismy najpierw w idaho, potem w colorado, w miejscach gdzie nie ma polakow, skonczylem tam szkole, troche pracowalem, tamten swiat byl dla mnie normalny. gdzies tam w glebi glowy byly wspomnienia dziecinstwa, ale wiodaca byla rzeczywistosc. po tym czasie wrocilem do polski na studia, do polski roku 1990 tego. obserwowalem zmieniajaca sie polska rzeczywistosc od poczatku przemian. widzialem ja oczami kogos kto wie do czego to zmierza. jako mlody czlowiek dziwilem sie dlaczego zamiast wprowadzic to co wiedzialem ze dziala polacy buduja wszystko na wlasnych bledach. nieraz wylamujac otwarte drzwi. przez pierwsze 2 - 3 lata wkurzalem wszystkich znajomych rozpoczynaniem zdan od 'a u nas w stanach.....'. potem coraz bardziej zaczalem czuc sie w pl u siebie. ozenilem sie, porodzily sie dzieci, i wspolnie juz zaczelismy budowac w polsce rodzine, dobrobyt i wszystko inne. na pewno emigracja dala mi pewne nawyki ktore bardzo pomagaly w codzienny zyciu. zaradnosc, swiadomosc relacji petent urzednik, sprzedawca klient itp, co zabrala to swiadomosc pelnej przynaleznosci do jakiegos miejsca na swiecie. przez 15 lat bywalem w roznych krajach i w kazdym potrafilem sie poruszac, lepiej czy gorzej komunikowac. czy w niemczech czy na ukrainie, czy na slowacji czy na wegrzech, gdziekolwiek.

2 miesiace temu przyjechalem tutaj, miesiac temu dolaczyla do mnie zona z dziecmi. kiedy ja przygotowylalem tutaj swiat dla nich, ona sprzedala w polsce chate i polikwidowala wszystkie sprawy i interesy. pamietajac jak trudna byla moja pierwsza emigracja, zadbalem aby moja rodzina miala latwiej. wydalismy................. no duzo...... na to zeby wskoczyc tutaj w zycie na poziomie podobnym do wiekszosci klasy sredniej. powoli dazymy do tego aby zarobic tyle ile potrzebujemy na najprostsze zycie. dzieci normalnie z poczatkiem roku poszly do szkoly. nie znaja jezyka, i jestem pelen podziwu dla angielskiego systemu oswiaty, ktory potrafil o nie zadbac i daje im opieke i poziom uslug dokladnie taki jakiego potrzebuja do integracji. wszystkie chodza do szkoly chetnie, nie czuja ze sa traktowane gorzej przez to ze, jak by nie bylo, sa inne. zona powoli uczy sie tego swiata. odwozi progeniture do szkol, odbiera je, robi zakupy, zalatwia codzienne sprawy. powoli uczy sie jezyka, przekonala sie ze wiele osob tutaj nie mowi po angielsku, albo mowi bardzo slabo. ja pracuje wsrod anglikow, nie spotkalem sie jeszcze z jakimis komentarzami czy niechecia z powodu swojego pochodzenia. jest ok, a bedzie lepiej.

generalnie uwazam ze wiekszosc ludzi nie ma pojecia z czym wiaze sie emigracja. nie wiedza czego sie spodziewac, i dlatego trudniej jest im sobie radzic sobie kiedy pojawiaja sie skutki uboczne. to trudna zmiana, ale ci ktorzy sa zaradni, przebojowi, poradza sobie. co mnie niepokoi to fakt, ze wielu bardzo nisko stawia sobie poprzeczke, z praca, z dzielnica, z mieszkaniem. przyzwyczajaja sie do tego co jest i trudno im potem wydostac sie wyzej. moja rada: pojezdzic po miescie, po okolicach. zobaczyc jak najwiecej. miec obraz calego tego swiata a nie tylko tej czesci w ktorej sie mieszka i pracuje. ta wiedza daje obraz tego do czego mozna, i powinno sie dazyc. a potem zostaje tylko malymi kroczkami i do celu

KA i PE
 
 

KobietaPostNapisane przez shrew25 » 5 paź 2006, 17:23 Re: Ucieczka czy podboj swiata

"nie ma na świecie miesca, do ktorego moglibyśmy uciec od samych siebie"... Podbój-niezupelnie(...) SAMO ŻYCIE... :wink:

shrew25
Początkujący
 
 
Posty: 15
Wiek: 43
Dołączyła: 5 paź 2006, 16:38
Lokalizacja: Birmingham
Reputacja: 0
Neutralny


  • Podobne tematy
    Odpowiedzi
    Ostatni post
Powrót do HYDE PARK