Zaloguj się Załóż konto
Polish (Poland)English (United Kingdom)

Złoty Stoch, złoty Bródka!

15 lutego 2014 roku - tego dnia polscy kibice długo nie zapomną! Biało-czerwoni wywalczyli na igrzyskach w Soczi dwa medale - obydwa z najcenniejszego kruszcu! Najpierw triumfował panczenista Zbigniew Bródka, który na dystansie 1500 m o trzy tysięczne sekundy wyprzedził Holendra Koena Verweija. Kilka godzin później swój drugi złoty medal na rosyjskich igrzyskach wywalczył Kamil Stoch. Na dużej skoczni Polak pokonał Japończyka Noriakiego Kasai różnicą 1,3 punktu.

Tak rewelacyjnej soboty trudno się było spodziewać. W planie dnia był wprawdzie występ Zbigniewa Bródki na jego koronnym dystansie 1500 m, ale poprzedni słaby występ naszego panczenisty mógł rodzić wątpliwości co do jego formy. W środowym wyścigu na 1000 m nasz panczenista zajął dopiero 14. miejsce.

Już wtedy jego pierwszy trener Mieczysław Szymajda - choć przyznawał, że Bródkę stać na więcej - jako jedną z przyczyn słabego występu panczenisty wskazywał decyzję o starcie na nowych płozach: Moim zdaniem, był to błąd. Płozy powinny być bardzo dobrze objeżdżone na treningach i w zawodach. Muszą być wypróbowane od A do Z, żeby startować na tak ważnej imprezie. Przekonywał też, że w biegu na 1500 m Bródka powinien wrócić do "kochanych i sprawdzonych" starych płóz: 1000 m wypadło, jak wypadło, i jest niedosyt. Po tym wyścigu Zbyszek powiedział, że czeka na idealny bieg. Jeśli będzie idealny i, mam nadzieję, w starych płozach, to na 1500 m minimum brąz będzie.

Sobota udowodniła, że się nie mylił! Bródka startował w 17. parze, z Amerykaninem Shanim Davisem, który na tym dystansie zdobywał srebrne medale w dwóch poprzednich igrzyskach. Tym razem był tłem dla Bródki. Gdy Polak minął linię mety, zegar wyświetlił przy jego nazwisku czas 1.45,00. Nasz reprezentant objął prowadzenie, a na start czekało już tylko sześciu zawodników.

Kiedy w dwóch kolejnych parach nikt nie zbliżył się do jego rezultatu, stało się jasne, że Bródka zostanie pierwszym polskim panczenistą, który zdobędzie olimpijski medal! W ostatniej parze doskonale spisał się jednak Holender Koen Verweij, który uzyskał czas 1.45,00 - identyczny jak czas Polaka! Później jeszcze trwające całą wieczność oczekiwanie i ostateczny wynik: Bródka był szybszy o 0,003 s, czyli mniej więcej 4,5 cm!

Nie zdążyliśmy jeszcze ochłonąć po sukcesie Zbigniewa Bródki, kiedy trzeba było szykować się na kolejne emocje: w konkursie na dużej skoczni startowali Kamil Stoch, Maciej Kot, Jan Ziobro i Piotr Żyła.

Przed zawodami mówiło się, że skoczkowi z Zębu zagrozić mogą nie inni zawodnicy, a... wiatr. A ten postanowił napędzić stracha kibicom i hulał na olimpijskiej skoczni z taką siłą, że organizatorzy zdecydowali się odwołać serię próbną, a sam konkurs opóźnić o kwadrans.

Zmagania rozpoczęły się o 18:45, a niespełna godzinę później cieszyliśmy się ze skoku na 139 m i prowadzenia Kamila Stocha po pierwszej serii zawodów. Polakowi mocno deptali jednak po piętach Noriaki Kasai i Severin Freund - Japończyk uzyskał identyczną odległość co Stoch i tracił do niego tylko 2,8 punktu, zaś Niemiec wylądował na 138. metrze i od skoczka z Zębu dzieliło go jedynie 3,2 punktu.
 
Efekt był taki, że końcówka konkursu przyniosła kibicom wiele emocji. Najpierw bardzo dobry skok - na 131 m - oddał Peter Prevc. Chwilę później półtora metra bliżej wylądował Freund i po chwili było jasne, że Słoweniec zepchnął go z podium. Jako przedostatni skakał Kasai i uzyskał 133,5 metra! Kamil Stoch wylądował metr bliżej i przez kilka najdłuższych chwil świata czekaliśmy na podliczenie punktów i wiadomość: złoto czy jednak srebro? Było złoto!



Źródło:rmf24.pl
-
 
Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca! Zachęcamy do odwiedzenia naszego Facebooka, Twittera i YouTube. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.



Czytaj poprzedni artykuł:
W Polsce coraz mniej lubią Anglików
 Czytaj następny artykuł:
Pierwsze ofiary sztormu i wichury. Walka z powodzią