Wiadomości
Cameron wpadł we własne sidła. Coraz trudniej mu stopować radykalnych przeciwników imigracji
Antyimigrancka histeria w Wielkiej Brytanii zagraża już nawet premierowi. Debata w Izbie Gmin pokazała, że David Cameron traci kontrolę nad własną partią.
Prawe skrzydło torysów coraz ostrzej zarzuca premierowi, że nie ogranicza dostatecznie imigracji (czytaj: nie walczy o tradycyjnych konserwatywnych wyborców z populistyczną Partią Niepodległości Zjednoczonego Królestwa UKIP). Ten jednak, chcąc utrzymać się w siodle, musi lawirować.
Z jednej strony, obiecując referendum o członkostwie w UE czy krytykując zasiłki na dzieci polskich imigrantów, rzeczywiście ściga się z UKIP. Z drugiej, wciąż musi uważać, by nie zrazić do siebie bardziej centrowych wyborców. Ogranicza go też unijne prawo. Co prawda, chciałby zreformować Unię, ale niekoniecznie ją opuścić. W opinii wielu komentatorów jego cel przypomina kwadraturę koła: wygrać eurosceptycznymi hasłami wybory, ale zachować status quo.
Bodaj najpoważniejszy dotąd wybuchł wczoraj podczas debaty nad nową ustawą imigracyjną. Zaostrza ona szereg przepisów: wprowadza opłaty za korzystanie z państwowej służby zdrowia przez osoby bez prawa stałego pobytu, nakazuje wynajmującym sprawdzać status imigracyjny najemców, ustala kary dla firm zatrudniających nielegalnych imigrantów.
Ale części torysów to nie wystarczyło. Zgłosili więc wiele poprawek, takich jak:
- przywrócenie restrykcji dla Rumunów i Bułgarów, którzy od stycznia mogą legalnie pracować na Wyspach, -zobowiązanie rządu, by monitorował migrację z krajów UE i szacował skutki przyjęcia nowych krajów do Unii, - sprawienie, by zagraniczni przestępcy, którzy bronią się przed deportacją, nie mogli już powoływać się na art. 8 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka o prawie do życia rodzinnego ("nie wyjadę, bo mam tu mamę, brata, żonę" - mówią skazani).
Zwłaszcza ten ostatni pomysł okazał się dla rządu kłopotliwy. W ostatnich trzech latach na art. 8 powołało się ponad 1 tys. przestępców. Takich jak Somalijczyk Mustafa Abdullahi, skazany za zgwałcenie ciężarnej kobiety. Gdy wyszedł z wiezienia, władze chciały go deportować. Ale Mustafa ma na Wyspach matkę i rodzeństwo, więc sąd pozwolił mu zostać.
Szefowa MSW Theresa May od dawna ganiła sądy za takie wyroki. Nowa ustawa zobowiązuje je do brania pod uwagę interesu publicznego.
Sęk w tym, że poprawka szła dalej. Pozwalała zablokować deportację tylko w sytuacji, gdyby wyjazd przestępcy za granicę wyrządził "wyraźną i przytłaczającą szkodę jego dzieciom, która przeważa nad interesem publicznym". May wiedziała, że jeśli taki przepis znajdzie się w ustawie, Wielką Brytanię czeka fala pozwów do Strasburga.
Tyle że sprzeciw wobec tej poprawki byłby fatalny wizerunkowo. Jednym z głównych punktów strategii wyborczej torysów jest walka ze "złymi" imigrantami.
Rząd polecił więc ministrom, by wstrzymali się od głosu. Przepis nie wszedł do ustawy tylko dzięki sprzeciwowi laburzystów, co świetnie obrazuje pułapkę czyhającą na Camerona: goń UKIP, a skorzysta na tym Partia Pracy.
Za poprawką zagłosowało aż 97 posłów, w tym według wstępnych szacunków 85 torysów. Pokazuje to skalę wewnętrznej opozycji, z jaką musi mierzyć się Cameron.
Posłowie uchwalili za to przepis, który pozwoli odbierać brytyjskie obywatelstwo np. podejrzanym o terroryzm - nawet gdyby dana osoba miała się stać bezpaństwowcem.
Tę poprawkę przedłożyła sama Theresa May. Powołała się na przypadek Hilala al-Jeddy. Hilal urodził się w Iraku, ale po przyjeździe do Wielkiej Brytanii zyskał brytyjskie obywatelstwo. Z uwagi na podejrzenia o terroryzm władze postanowiły mu je zabrać. Jednak sąd tego zabronił, bo wcześniej Hilal stracił obywatelstwo Iraku. Nie miałby więc żadnego paszportu.
W ostatnich tygodniach na fali obaw przed Bułgarami i Rumunami brytyjski rząd zaostrzył już przepisy dotyczące imigrantów z Unii. Przez pierwsze trzy miesiące nie przysługuje im zasiłek dla bezrobotnych. A gdy go później dostaną, to tylko na pół roku. Osoby bez zatrudnienia, które śpią na ulicy lub żebrzą, będą wydalane. Dostaną też roczny zakaz powrotu. A bezrobotni imigranci, którzy dopiero co przybyli na Wyspy, nie dostaną zasiłku mieszkaniowego.
Według ekspertów Wielkiej Brytanii wcale nie zagrażała jakaś wielka fala imigracji z Bułgarii i Rumunii. Ale wprowadzane na chybcika reformy pozwoliły Cameronowi stwierdzić kilka dni temu, że poziom nowej imigracji jest "rozsądny" - i przypisać sobie za to zasługę.
Oczywiście premier ściągnął na siebie gromy eurosceptyków z własnej partii, którzy się oburzyli, że jeszcze za wcześnie na oceny. I postanowili nie wycofywać wniesionej jeszcze w ub.r. poprawki do ustawy imigracyjnej, by wbrew prawu UE utrzymać restrykcje dla Bułgarów i Rumunów aż do 2018 r. Początkowo to właśnie ona martwiła rząd najbardziej. Później jednak poparcie dla niej osłabło i głównym polem walki stała się poprawka dotycząca deportacji przestępców.
Źródło:wyborcza.pl
piątek, 31 stycznia 2014 07:02
-
Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca! Zachęcamy do odwiedzenia naszego Facebooka, Twittera i YouTube. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Skomentuj używając konta Facebook
Lub zaloguj się aby użyć konta bham.pl
Czytaj poprzedni artykuł: Muzułmanom kazano modlić się w barze | Czytaj następny artykuł: Podejrzani o terroryzm mogą stracić obywatelstwo |
Gorące Tematy
Ryanair, TUI, Jet2 i easyJet — Najnowsze zasady dotyczące wnoszenia jedz…
DWP wypłaca nawet 441 GBP miesięcznie niezależnie od dochodu
Lidl pilnie wycofuje popularny sprzęt kuchenny z powodu ryzyka pożaru. D…
Brytyjczyk zarobił dodatkowe 4 000 GBP, nie wychodząc z domu. Teraz ujaw…
Anglia wprowadza domowe badania dla kobiet. Nowy program obejmie ponad 5…