Na przedmieściach Londynu kilkunastu mężczyzn pobiło polskiego emigranta. Jak relacjonuje jego żona, został zaatakowany, bo miał na kasku polską flagę. "Kopali go i krzyczeli, że ma wracać do Polski. Musimy uświadomić brytyjskim politykom, że negatywne wypowiedzi o Polakach mogą przynieść takie oto rezultaty" - apeluje do Polaków na Wyspach.

Na przedmieściach Londynu kilkunastu mężczyzn pobiło polskiego emigranta. Jak relacjonuje jego żona, został zaatakowany, bo miał na kasku polską flagę. "Kopali go i krzyczeli, że ma wracać do Polski. Musimy uświadomić brytyjskim politykom, że negatywne wypowiedzi o Polakach mogą przynieść takie oto rezultaty" - apeluje do Polaków na Wyspach.

Jak informują lokalne media, do napaści na Polaka doszło w ubiegły piątek w londyńskiej dzielnicy Dagenham. "15 mężczyzn zaatakowało 35-latka, który pod klubem Cross Keys rozmawiał przez telefon, siedząc na motocyklu. Z obrażeniami twarzy trafił do szpitala. Policja poszukuje świadków" - podaje "Barking and Dahenham Post".

To, co dokładnie wydarzyło się pod pubem, szczegółowo opisała żona poszkodowanego 35-latka. Małżeństwo jeździ na motocyklach i właśnie na forum dla polskich motocyklistów na Wyspach Polka szukała pomocy. "Mój mąż i jeden z waszych kolegów został zepchnięty z motocykla, a później pobity i skopany przez grupę ok. 15 osób. Zaatakowano go, ponieważ miał na kasku naklejkę z flagą Polski i napisem Poland. Podczas bicia niejednokrotnie słyszał: 'Wracaj, skąd przyjechałeś. Wracaj do Polski!'. Napastnicy robili mu zdjęcia. Fotografowali także rejestrację motocykla" - opisuje kobieta.

Według niej mężczyzna ma podbite oko i jest potłuczony. Przed poważniejszymi obrażeniami ochronił go strój motocyklisty. "To są bardzo małe szkody, jeśli wziąć pod uwagę to, co mogło się stać, gdyby nie miał kasku. Napastnikom nie udało mu się go zdjąć, a ochraniacze i dobrze wyposażona kurtka ochroniły męża go przed mocniejszymi ciosami" - opisuje Polka.

Mężczyzna zaraz po napaści pojechał na pobliski komisariat i złożył zeznania. "Myśleliśmy, że ktoś pojedzie na miejsce poszukać napastników, przesłuchać świadków, przejrzeć monitoring, ale policja poinformowała nas, że ma za mało jednostek w tej okolicy i przesłuchuje teraz podejrzanego. Policjanci tylko wezwali karetkę, która zabrała mojego męża na badania do szpitala" - opowiada Polka. Zarzuca funkcjonariuszom, że "nie zapewnili im żadnego wsparcia, choć mąż dokładnie opisał jednego z napastników i kilku świadków".

"Nie mamy pojęcia, co zrobić. Moim pytaniom i złości na całą sytuację nie ma końca. Na wszystkich portalach społecznościowych, z których korzystam, zwróciłam się z prośbą i pytaniem: co my jako Polacy mieszkający w UK możemy zrobić w tej sytuacji? Mam na myśli jakąś akcję, która uświadomi brytyjskim politykom, że negatywne, publiczne wypowiedzi o polskich emigrantach mogą przynieść właśnie takie rezultaty" - podkreśla kobieta.

Informacja o pobitym motocykliście i apel jego żony zelektryzowała Polaków na Wyspach. Sprawa przewija się przez szereg internetowych serwisów i forów polonijnych. Internauci, podobnie jak autorka wpisu, wiążą napaść z wypowiedziami premiera Wielkiej Brytanii.

David Cameron nazywał już otwarcie granic dla Polaków "wielkim błędem". A niedawno zaproponował likwidację zasiłków dla polskich imigrantów wypłacanych na dzieci, które pozostały w Polsce. Głośna zapowiedź jest elementem kampanii prowadzonej przez konserwatystów i zaprzyjaźnione tabloidy. Jak to skomentowała unijna komisarz ds. sprawiedliwości Viviane Reding, premier Wielkiej Brytanii "zabiega o elektorat za pomocą populistycznych przemówień".

Źródło: wyborcza.pl
 
Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca! Zachęcamy do odwiedzenia naszego Facebooka, Twittera i YouTube. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.