Wiadomości
Czy Wielka Brytania zostanie w UE?
To efekt nacisków prawego skrzydła partii i nowa próba przyciągnięcia eurosceptycznych wyborców. Projekt ustawy przedstawili we wtorek. Zakłada on, że referendum zostanie przeprowadzone przed 31 grudnia 2017 r. Pytanie ma brzmieć: "Czy uważasz, że Zjednoczone Królestwo powinno pozostać członkiem Unii Europejskiej?".

Propozycję formalnie zgłosi najprawdopodobniej grupa konserwatywnych posłów. Premier David Cameron zapowiedział jednak, że ją poprze. Jak tłumaczy, referendum nie mógł zaproponować rząd, bo od dawna sprzeciwia mu się koalicjant - Liberalni Demokraci. Ale kto wie, do czego doprowadzi debata w parlamencie? Dla premiera będzie ona świetną okazją, by przypodobać się eurosceptycznym wyborcom i uciszyć rosnącą krytykę ze strony prawego skrzydła partii. Presję odczują teraz posłowie innych ugrupowań - koalicjanci i laburzyści - których głosy zadecydują o losach projektu.
W praktyce ma on jednak bardzo małe szanse powodzenia. Decyduje o tym nie tylko układ głosów w parlamencie, ale też utrudniający legislację tryb, w jakim zostanie zgłoszony.
Projekt na 490 słów
Obietnicę referendum Cameron przedstawił już w styczniu. Zaznaczył wówczas, że sam jest zwolennikiem pozostania w UE, ale na zmienionych zasadach. Głosowanie ma się odbyć dopiero za parę lat, by do tego czasu zreformować Unię.
Wystąpienie odbiło się w Europie szerokim echem. Nie do końca usatysfakcjonowało jednak brytyjskich eurosceptyków. Wielu obawiało się, że było jedynie elementem politycznej gry, że pozwoli Cameronowi wygrać wybory w 2015 r., tamując odpływ wyborców do populistycznej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), a faktycznie niewiele zmieni. Stąd pomysł, by zagwarantować je ustawowo.
Według źródeł "The Daily Telegraph" Cameron rozważał takie rozwiązanie "już od pewnego czasu". Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że decyzję podjął pod presją ostatnich wydarzeń. Zwłaszcza że projekt liczy zaledwie 490 słów. "Cynik mógłby sądzić, że napisano go na kolanie w kilka godzin" - napisał komentator "Guardiana".
Jeszcze tydzień temu królowa Elżbieta II, przedstawiając w Westminsterze plany legislacyjne rządu na najbliższy rok, nie wspomniała o referendum ani słowem. Rozwścieczyło to bardziej prawicowych torysów do tego stopnia, że zaproponowali poprawkę. Wyraża ona żal, że w planach zabrakło ustawy o referendum. Propozycję, nad którą parlament będzie obradować w środę, poparło z marszu prawie 70 konserwatywnych posłów.
Opcja nr 2
Wczorajsza ofensywa Camerona wcale nie ostudziła ich zapału. Jeden z buntowników John Baron określił ją mianem "kroku w dobrym kierunku", ale też "opcją numer 2".
- Jeśli wygramy środowe głosowanie, premier może iść do koalicjanta i powiedzieć: parlament przemówił, musimy zaproponować referendum w rządowym projekcie - powiedział "Guardianowi" Peter Bone, inny współautor poprawki.
Cameron pozwolił szeregowym torysom głosować wedle własnego uznania, ale ministrom nakazał wstrzymać się lub być przeciw. Niektórzy jednak nie kryją eurosceptycyzmu. W niedzielę ministrowie edukacji i obrony Michael Gove i Philip Hammond wypalili, że gdyby referendum odbyło się teraz, głosowaliby za wyjściem z Unii. Zdaniem Gove'a brytyjska gospodarka mogłaby rozwijać się także poza UE, np. dzięki ściślejszym związkom z USA (Londyn negocjuje właśnie porozumienie handlowe ze Stanami).
Odpór takiej doktrynie dał jednak sam Barack Obama, z którym Cameron spotkał się w poniedziałek w Białym Domu: - Przed zerwaniem ważnego związku trzeba najpierw zobaczyć, czy uda się go naprawić. To dla mnie sensowna postawa - mówił.
Obama i Cameron dogadują się świetnie, zwłaszcza od czasu zdecydowanej reakcji tego ostatniego na wydarzenia w Libii. Wspierając lidera torysów, Waszyngton dba jednak przede wszystkim o swoje interesy. Wobec rosnącej potęgi Chin potrzebuje bowiem silnej UE, w której jest również Wielka Brytania.
35 proc. premiera
Inna sprawa, że poparcie Obamy jest Cameronowi bardzo na rękę, bo w kraju znajduje się pod coraz większą presją. W najnowszym sondażu "Guardiana"/ICM jedynie 35 proc. respondentów ocenia pracę premiera pozytywnie. Lepiej postrzegany jest kontrowersyjny lider UKIP Nigel Farage, który nawołuje do wyjścia z UE (40 proc.). Po raz pierwszy w 29-letniej historii badania znacząco spadają notowania wszystkich trzech największych partii: laburzystów (do 34 proc.), torysów (28 proc.) i liberalnych demokratów (11 proc.). UKIP może liczyć na 18 proc., o 9 proc. więcej niż w kwietniu (!). Za ów wzrost może odpowiadać sukces partii w niedawnych wyborach lokalnych, w których dostała 23 proc. głosów.
Co ciekawe, rosnącym wpływom Farage'a nie towarzyszy wcale większe poparcie dla wyjścia z UE. Przeciwnie, od grudnia ubyło nawet zwolenników takiego scenariusza. Obecnie eurosceptycznych jest 43 proc. Brytyjczyków. 40 proc. wolałoby pozostać w Unii, reszta to niezdecydowani. Może to wskazywać, że do wyborców przemawiają nie tyle same hasła UKIP, ile jej antyestablishmentowy image. Farage jak każdy rasowy populista usilnie przedstawia się bowiem jako osoba "spoza układów". Gdy pewien liberalny demokrata spytał go na antenie BBC, na ile foteli liczy w najbliższych wyborach, odparł: - Nie mam bladego pojęcia. Nie jestem profesjonalnym politykiem jak ty.
Źródło:wyborcza.pl
środa, 15 maja 2013 05:53
-
Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca! Zachęcamy do odwiedzenia naszego Facebooka, Twittera i YouTube. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Skomentuj używając konta Facebook
Lub zaloguj się aby użyć konta bham.pl
Czytaj poprzedni artykuł: Spadła liczba morderstw w Wielkiej Brytanii | Czytaj następny artykuł: Ważą się losy Camerona |
Gorące Tematy
Podróżny niewpuszczony na pokład Ryanair w Wielkiej Brytanii mimo ważneg…
Bank Anglii podejmie trudną decyzję. Wpłynie na finanse milionów mieszka…
Wielka Brytania wprowadza nowe zasady dodatków 150 GBP na rachunki za en…
Popularna linia lotnicza ogłasza 4 nowe trasy z Wielkiej Brytanii
Ceny w supermarketach w UK wzrosły nawet o 115%. Czekolada, ser i jogurt…
Najnowsze zmiany HMRC będą kosztować podatników w Wielkiej Brytanii 480 …
8 niezwykłych plaż w Wielkiej Brytanii, które warto odwiedzić latem 2025…