Zaloguj się Załóż konto

UE postuluje:Montować ograniczniki prędkości w autach!

Jak informują brytyjskie media, władze Unii Europejskiej rozważają wprowadzenie przepisów, które nakażą producentom obowiązkowe montowanie we wszystkich nowych samochodach specjalnych ograniczników prędkości.

Jak informują brytyjskie media, władze Unii Europejskiej rozważają wprowadzenie przepisów, które nakażą producentom obowiązkowe montowanie we wszystkich nowych samochodach specjalnych ograniczników prędkości.

W podobne urządzenia będą musieli się wyposażyć również właściciele już użytkowanych aut. Powód? Oczywiście troska o bezpieczeństwo.

W ubiegłym roku w wypadkach na drogach państw UE zginęło ponad 30 tys. osób, a około 1,5 mln odniosło obrażenia, przy czym 120 tys. zostało inwalidami. Eksperci Komisji Europejskiej przekonują, że gdyby kierowcy przestrzegali limitów prędkości, liczba zabitych byłaby o 6000 niższa. Skoro nie chcą tego czynić dobrowolnie, nawet pod groźbą surowych kar, trzeba ich do takich zachowań zmusić, korzystając z nowoczesnych technologii.



Jak działałby proponowany system? Są tu dwie koncepcje. Jedna zakłada wykorzystanie GPS. Satelity kontrolowałyby prędkość, z jaką poruszają się samochody i porównywały z limitem obowiązującym na konkretnym odcinku drogi. W chwili wykrycia przekroczenia wysyłałyby odpowiedni sygnał, odczytywany przez odbiornik w aucie. To rozwiązanie ma jednak jedną zasadniczą wadę - wymagałoby nieustannego, natychmiastowego uaktualniania bazy danych o ograniczeniach prędkości w całej Unii Europejskiej. Dlatego alternatywnie rozważa się inne, prostsze, wygodniejsze i zapewne tańsze - montowanie w samochodach kamer, odczytujących treść znaków drogowych. Jak wiadomo, takie udogodnienia są już stosowane w droższych modelach aut. Ich upowszechnienie niewątpliwie skutkowałoby znacznym spadkiem cen.

Znak został odczytany, przekroczenie wykryte. Co dalej? Tu też są różne możliwości. Pierwsza: kierowca jest tylko informowany, na przykład uporczywym sygnałem dźwiękowym, że łamie przepisy. Druga: samochód automatycznie zwalnia, ale kierowca może w każdej chwili zdezaktywować ten system. Trzecia, najbardziej radykalna: auto wytraca prędkość, a kierowca nie ma na to żadnego wpływu.

Podobno Komisja Europejska oficjalnie przedstawi swoje propozycje tej jesieni, ale już teraz budzą one protesty, szczególnie w Wielkiej Brytanii. Sekretarz (minister) transportu w rządzie Jej Królewskiej Mości, Patrick McLoughlin, przypomina, że brytyjskie drogi należą do najbezpieczniejszych w UE. W ubiegłym roku zginęły na nich 1754 osoby (najmniej od 1926 r. czyli od czasu, gdy prowadzi takie statystyki) podczas gdy w Niemczech 3657, a we Francji 3645. Nie ma zatem powodu, by sięgać po tak kontrowersyjne metody dyscyplinowania miejscowych kierowców.
 
Brytyjscy eksperci ostrzegają ponadto, że nowy system paradoksalnie może doprowadzić do wzrostu zagrożenia. "Wyobraźmy sobie, że wyprzedzamy traktor i musimy gwałtownie przyspieszyć, by uniknąć zderzenia z nadjeżdżającym z przeciwka pojazdem. Niestety, uniemożliwia nam to automatyczny ogranicznik prędkości..." - kreśli ponurą wizję jeden z nich w wypowiedzi dla internetowego wydania dziennika The Daily Mail. Padają też bardzo popularne w Wielkiej Brytanii argumenty o nadmiernym wtrącaniu się Brukseli w życie obywateli i ciągłym umniejszaniu ich wolności.


Źródło: interia.pl
-
 
Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca! Zachęcamy do odwiedzenia naszego Facebooka, Twittera i YouTube. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.


Czytaj poprzedni artykuł:
Uważają, że otrzymują za wysokie zasiłki
 Czytaj następny artykuł:
Osoby nie będące obywatelami UK nie powinni głosować